Gdyby udało się otworzyć drzwi percepcji, wszystko ukazałoby się człowiekowi takim, jakim jest – nieskończonym. William Blake

Dlaczego gnostyckie mity są dla nas tak trudne do zrozumienia?

Współczesny człowiek, nawet ten poszukujący duchowości, często odbija się od gnostyckich mitów jak od ściany. Teksty takie jak Apokryf Jana, Ewangelia Filipa czy Traktat trójdzielny wydają się napakowane dziwnymi nazwami, nieprzejrzystymi obrazami, radykalnymi tezami i metafizyką, która brzmi bardziej jak kosmiczne science-fiction niż religijna refleksja. Ale ta trudność wynika nie z braku sensu, lecz z głębokiej różnicy w sposobie pojmowania rzeczywistości.

Gnostycy bowiem operują zupełnie inną mapą bytu. Ich świat nie zaczyna się od stworzenia fizycznego kosmosu, lecz od nieskończonego Światła — Pełni, którą nazywali Pleromą. Tam, jeszcze przed materią, istniały eony – duchowe emanacje Boga, wypływające z Najwyższego Źródła, które sami określali mianem Bythos (Głębia). Każdy z tych eonów symbolizował określoną cechę boskości: myśl, życie, prawdę, łaskę, mądrość. To właśnie w tym świecie pełni rodzi się Sofia – Mądrość – która staje się centralną postacią gnostyckiego mitu.

Radykalnie inna mapa rzeczywistości: świat jako cień Pleromy

Ale Sofia nie pozostaje w Pleromie. Zrodzona w niej tęsknota — by poznać Ojca, zrozumieć początek wszystkiego — prowadzi ją do samodzielnego aktu emanacji. Ten czyn, dokonany poza ustalonym porządkiem, wykracza poza granice Pełni. Rezultatem nie jest nowe światło, lecz upadek — rozszczepienie i chaos, który otwiera przestrzeń oddzieloną od Pleromy. Tak powstaje Kenoma – pustka, oddzielenie – w której rodzi się świat materialny, a wraz z nim demiurg, czyli niższa, nieświadoma istota stwarzająca nasz świat.

Dla gnostyka więc rzeczywistość jest dramatem: kosmicznym i duchowym. Świat, w którym żyjemy, nie jest harmonią stworzoną przez doskonałego Boga, ale efektem błędu i upadku. To nie oznacza, że jest zły w sensie etycznym — raczej, że jest oddzielony od światła, od jedni, od duchowego centrum istnienia. Gnostycka metafizyka opisuje więc nie tyle to, co widzimy na zewnątrz, ile mistyczny pejzaż duszy: jej rozproszenie, alienację, tęsknotę za powrotem.

Mit jako język duszy, nie dosłowna historia

Ale to jeszcze nie wszystko. Trudność w zrozumieniu tych mitów potęguje sposób, w jaki są one skonstruowane. Nie mamy tu do czynienia z historią w sensie chronologicznej narracji. Gnostycki mit to język duszy – symboliczny, wielowarstwowy, pełen ukrytych znaczeń. Sofia, choć opisana jako eon, nie jest wyłącznie osobową postacią – jest symbolem duszy ludzkiej: tej części nas, która zbłądziła, która pragnie czegoś większego, która tęskni za światłem, ale gubi się w samowoli. Jej upadek to obraz rozszczepienia świadomości — podziału między tym, kim jesteśmy jako duchowe istoty, a tym, kim się staliśmy w świecie materii i zapomnienia.

Podobnie Pleroma to nie „miejsce” w sensie geograficznym czy kosmicznym. To stan Pełni, jedności, przedczasowej harmonii. Jej utrata oznacza nie utratę przestrzeni, ale utratę boskiej świadomości, zapomnienie o naszym źródle. Każdy z elementów tego mitu – czy to Kenoma, czy demiurg, czy świat cielesny – jest obrazem wewnętrznego procesu. Gnostycki mit to opowieść o nas: o naszych lękach, naszych błędach, naszym zagubieniu i – ostatecznie – naszej nadziei.

Język hermetyczny jako brama dla wtajemniczonych

Aby jednak dotrzeć do tej głębi, trzeba przejść przez barierę języka. Gnostycy bowiem nie pisali językiem potocznym. Ich teksty przepełnione są hermetycznymi terminami zaczerpniętymi z różnych źródeł: filozofii platońskiej i średnioplatonizmu, mistyki żydowskiej, hermetyzmu egipskiego i greckich misteriów. Nazwy takie jak Bythos, Barbelo, Autogenes, Achamoth nie są po prostu imionami – są pojęciami, symbolami duchowych rzeczywistości, z którymi trzeba się oswoić, by wejść głębiej w ich znaczenie.

Dla kogoś nieobeznanego z takimi systemami myślowymi, teksty gnostyckie mogą wydawać się chaotyczne, a nawet absurdalne. Ale dla samego gnostyka – były jak mapa ukryta w symbolach, klucz do powrotu ku źródłu. Hermetyczność nie była przypadkiem – była świadomym wyborem, ponieważ gnosis nie była przeznaczona dla wszystkich, lecz dla tych, którzy są gotowi: duchowo obudzeni, głodni Prawdy, zdolni dostrzec światło poza literą tekstu.

Gnoza jako doświadczenie, nie doktryna

I tu właśnie leży najgłębsza trudność: gnostyckie mity nie są po to, by je „zrozumieć” intelektualnie. One mają w nas zarezonować, poruszyć coś głębokiego, wywołać przebudzenie. Ich język – choć trudny – jest próbą przekazania niewyrażalnego. A to, co niewyrażalne, zawsze będzie trudne dla tych, którzy szukają jedynie nauki i systemu. Ale dla tych, którzy szukają siebie — i Boga — gnostycki mit może stać się lustrem. Trudnym, obcym, ale niekiedy jedynym prawdziwym.

Jeśli uważasz ten artykuł za wartościowy to polub go na Facebooku, Tweetuj lub udostępnij na innych stronach.

  • Kliknięć: 139